środa, 20 marca 2013

Ylva Skarp

Na fali mojej ostatniej fascynacji kaligrafią i w ferworze poszukiwań inspiracji trafiłam na niezwykłą postać. Pani nazywa się Ylva Skarp, jest szwedzką projektantką i kaligrafką.






Jej piękne, pełne typograficznych elementów wnętrza obiegły blogi przed Świętami. Dla mnie pocieszające: dużo liter w domu może się obronić i wzbudzać zachwyt;)




Teraz, kiedy odkryłam, że te wszystkie motywy są jej dziełem, podobają mi się jeszcze bardziej.
Swoje prace kaligraficzne inspirowane tradycyjną sztuką szwedzką ze współczesnym pazurem wykorzystuje w tworzonych przez siebie grafikach i przedmiotach:











                                                                              

PS: Ylva Skarp prowadzi też bloga, można go podejrzeć TUTAJ.

zdjęcia: ylvaskarp.se, loftilove.com, myscandinavianhouse.blogspot.com

9 komentarzy:

  1. Cudne literkowe inspiracje, wiele z nich kojarzę, miło znać autorkę :)
    Pozdrowienia!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po nitce do kłębka, ja też najpierw poznałam wnętrza...

      Usuń
  2. Proste, delikatne, coś w tych pracach takiego jest, że chciałabym mieć je wszystkie w domu

    OdpowiedzUsuń
  3. No właśnie, ja też nie miałabym nic przeciwko temu:) a na dodatek mam wrażenie, że są takie, że w dużej ilości wcale by się nie gryzły a wręcz doskonale komponowały...

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak dla mnie genialne! Część już widziałam - krążą w sieci bo nie tylko są piękne ale ponadczasowe. Uwielbiam literki!:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Cudne klimaty. Przy okazji zobaczyłam drzwi pomalowane farbą tablicowa i przypomniało mi się o Twoim doświadczeniu w malowaniu. Wiem, że pisałaś by zainwestować w lepszą farbę. Mogłabyś coś zasugerować ?
    Poooozdrawiam bardzo !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie, ja korzystałam z polskiej farby, która jak już wspomniałam nie za bardzo spełniła moje oczekiwania...słyszałam, że farba tablicowa Fluggera jest niezła, ale nie próbowałam....

      Usuń
  6. No niezwykłe, trzeba przyznać... Poduszka mnie rozłożyłam na łopatki naj...
    Patrzę i przypomina mi się jak miałam na studiach liternictwo i pisaliśmy ściętym piórem i tuszem przepiękne litery, zabawa była cudowna i uwielbiałam się taplać w tuszu...brudziłam paluchy, ale powstawało coś niezwykłego z tego pisania, trening robił swoje, efekty po półroczu można było zobaczyć :) satysfakcji nie zapomnę, a pamiątki zostały w teczce.

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuję za Twój komentarz - każdy sprawia mi dużo przyjemności:)