Coś Wam powiem. Dzisiaj są moje urodziny.
Dlatego właśnie tu jestem - dzień spędzam na przyjemnościach:) Takich zwyczajnych przyjemnościach.
Niezwyczajne przytrafiły mi się kilka dni temu.
Tak się składa, że Justin Timberlake (dziękuję JT, to naprawdę miłe z Twojej strony:) postanowił zagrać koncert w Berlinie, prawie w moje urodziny - dla niego byłam gotowa je przesunąć;) I przesunęłam - oficjalnie urodziny obchodziłam zatem w czwartek:)
W Berlinie.
Uwielbiam to miasto. Jak dziecko spędziłam tam mnóstwo czasu, więc była to też podróż sentymentalna. A ponieważ Berlin znam dosyć dobrze, mogliśmy pozwolić sobie na pominięcie klasycznych "must see" Berlina (no trochę jednak zobaczyliśmy - pierwszej nocy zafundowaliśmy sobie prawie czterogodzinny spacer, więc zahaczyliśmy też o zabytki. Uwielbiamy zwiedzać miasta nocą:)) i zapuściliśmy się głębiej i tak bardziej w kierunku, który nas interesował.
Przywiozłam mnóstwo inspiracji i nowych pomysłów. Spójrzcie na zdjęcia - może znajdziecie też coś dla siebie). Ja uwielbiam słoikowe lampy, kwiaty w miednicach, drewniane skrzynki powieszone na sznurach...myślę, że wykorzystam je w tegorocznej tarasowo-ogrodowej aranżacji.
Catalonia Berlin Mitte recepcja
Słoikowe lampy! I love it!
Potem znaleźliśmy miejsce niemal idealne - stare samochody w loftowej hali. I przepadliśmy na dobre. Mój A. kolekcjonuje, składa i wielbi oldtimery a ja...wiadomo co:)
Kiedy już udało się wyrwać chłopa z garażu:)))) pojechaliśmy na Kreuzberg. To urocza dzielnica, skupiająca artystów, pełna knajpek, antykwariatów...
Bikini Berlin - nowy, "hipsterski";) dom handlowy na Kurfurstendamm
A potem był niezapomniany koncert i nocny powrót do domu. O 9.00 w piątek byłam już w pracy:)))
Udanego weekendu! U nas leje:(